Czym różni się pub od klasycznego baru? Fakty i ciekawostki

Czy kiedykolwiek zastanawialiście się nad etymologią słowa „pub”? My też nie… aż do momentu, gdy przy barze – nalewając kolejną partię piwka – wpadło nam do głowy: skąd się to w ogóle wzięło? Okazuje się, że pub to skrót od public house, co w wolnym tłumaczeniu oznacza… „dom publiczny”. Brzmi kontrowersyjnie, ale spokojnie – nie o taki dom publiczny tu chodzi 😉. To raczej społeczna przystań, w której serwuje się nie tylko złocisty trunek, ale i dobre historie. W tym tekście rozkminiamy, czym pub różni się od baru i jak wygląda jego historia. Będzie konkretnie, edukacyjnie i – jak przystało na pubowy klimat – z lekkim przymrużeniem oka.

Nie każdy bar to pub. I całe szczęście.

Na pierwszy rzut oka – różnica żadna. Jest bar, są krzesła, leje się piwo. Ale wystarczy posłuchać, jak ludzie gadają przy stole, jak barman rzuca suchar do stałego gościa, jak ktoś z przejęciem rozgrywa kolejną partyjkę darta. W pubie nikt nie goni. Ludzie siedzą długo, rozmawiają, grają w planszówki, słuchają muzyki i popijają trunki. Barman zna po imieniu połowę gości, a drugi kufel zamawiasz zanim zdążysz opróżnić pierwszy – nie dlatego, że trzeba, tylko że jakoś tak wypada. W tle przyjemna muzyka, drewniane stoły, ściany z historią. W pubie nie ma pośpiechu. Siadasz, zostajesz, odpoczywasz. Nawet jeśli przyszedłeś sam, nie czujesz się obco.

Bar to już inna bajka. Tu wszystko kręci się wokół tempa. Głośniejsza muzyka, większy ruch, więcej drinków na minuty. Ludzie przychodzą na chwilę – „wpadnijmy na jednego”, „idziemy dalej”. Rozmowy są krótsze, światła ostrzejsze, klimat bardziej imprezowy. I to jest OK – ale jeśli szukasz miejsca z duszą, wybierasz pub. Bo pub to nie lokal na szybko. Pub to miejsce, w którym można zostać na dłużej.

Guinness, Anglia i historia, którą warto opowiadać przy piwie

Nie ma historii pubów bez Guinnessa – czarnego, kremowego piwa, które stało się symbolem Irlandii. Pierwszy kufel tej legendy nalano w 1759 roku w Dublinie, a jego popularność urosła do rangi kultu. Do dziś Arthur Guinness „wynajmuje” browar w St. James’s Gate za… 45 funtów rocznie. Umowa opiewa na 9000 lat. Serio.

Ale historia pubów sięga jeszcze dalej – do rzymskich tawern, średniowiecznych „ale houses” i karczm, które były sercem każdej wioski. To w nich spotykali się lokalni kupcy, podróżnicy i – nie oszukujmy się – plotkarze. W Polsce podobną rolę pełniły karczmy już od XII wieku. Najpierw drewniane chaty, potem ceglane gospody z miejscem dla koni i kuflem piwa dla każdego gościa. I choć nikt wtedy nie mówił „pub”, idea była ta sama – piwo + ludzie + dobra historia = udany wieczór.

Pubowe ciekawostki, które zaskoczą nawet starych wyjadaczy

Najstarszy działający pub na świecie? „Sean’s Bar” w Irlandii – działa nieprzerwanie od IX wieku. Tak, dobrze czytasz – 1100 lat piwnej tradycji pod jednym dachem. A w Anglii? „Ye Olde Trip to Jerusalem” w Nottingham – podobno powstał w 1189 roku i mieści się… pod zamkiem. Idealne miejsce, żeby napić się piwa jak rycerz.

A w Polsce? W Krakowie wciąż działa Pub Pod Ziemią, którego piwnice pamiętają czasy Kazimierza Wielkiego. Wrocław też nie zostaje w tyle – stare piwnice, mury z cegły, klimatyczne światło i lokalne krafty na kranach. Aż chce się zostać na dłużej. I chociaż dziś puby coraz częściej serwują burgery, drinki i eventy tematyczne, jedno pozostaje bez zmian – to miejsce, gdzie leje się piwo i życie toczy się swoim rytmem.

Pub i bar mogą stać obok siebie, mogą mieć to samo piwo w lodówce, ale to dwa zupełnie różne światy. Jeden przyciąga klimatem, drugi tempem. Pub daje przestrzeń, by pogadać, pośmiać się, odpocząć. Bar zaprasza na szybki obrót i mocniejsze uderzenia. I chociaż oba mają swoje miejsce w miejskiej dżungli, to pub jest jak ulubiony sweter – wracasz do niego, bo dobrze się w nim czujesz.

Wpadnij, zostań na dłużej i Przybij Piątaka! Klimat tworzą ludzie – a Ty jesteś jego częścią.